Problemy z cerą i mój sposób na ich zwalczanie.

Problemy z cerą i mój sposób na ich zwalczanie.

Jakiś czas temu miałam problemy z cerą. Nie były one wielkie, ale jak dla każdej kobiety stanowiły problem. Próbowałam wielu sposobów żeby zwalczyć każdą kolejną krostę i koniec końców udało się. 
Dzisiaj jednak problem jest podobny. Poniekąd z mojej winy ponieważ przestałam zwracać większą uwagę na pielęgnacje twarzy i skupiłam się raczej na "powierzchowności" jej wyglądu.;/
Z racji tego, że już przechodziłam przygodę z każdym pryszczem, a każdą tą przygodę muszę przejść jeszcze raz, postanowiłam przedstawić Ci swoje sprawdzone sposoby. Może coś przyda się i Tobie?

Dla mnie fundamentem działania jest działanie od wewnątrz. Każdy problem zaczyna się w "środku"czegoś, a sprawy cery nie są wyjątkiem. Za radą znajomej sięgnęłam po czystek.
Działanie ziół jest potwierdzone od dawna, ale w przypadku czystka zaskoczyła mnie szybkość i przede wszystkim skuteczność działania.
Po początkowym stosowaniu szczerze trochę się przeraziłam z powodu zwiększonej ilości syfów na twarzy. Jak większość ludzi zasięgnęłam rady w internecie i dowiedziałam się, że to normalne początkowe działanie. Trzeba to przeżyć żeby działanie było skuteczne. Nie każdy reaguje tak samo, ale jeśli i Tobie się zdarzy to pamiętaj, że to naturalne. Dzieje się tak dlatego, że nasz organizm pod wpływem składników ziółka pozbywa się tego czego pozbyć się musi. Dalsze picie zioła skutkuje niemal brakiem niedoskonałości.
Ja osobiście kończę dzień naparem, są też tacy którzy go nim zaczynają. Mogę też dodać, że czystek jest czymś czego nie da się przedawkować w użyciu, ale z tego co mi wiadomo dobrze jest pić najwyżej dwie szklanki dziennie (ja piję jedną i jest ok). Jeśli chcesz zwiększyć skuteczność bądź nie lubisz specyficznego smaku tego napoju - możesz również przemywać twarz wacikiem zamoczonym w naparze. Działanie również jest widoczne, ale raczej nie aż tak.
Wpis jest o problemach z cerą i tak przedstawiam stosowanie naparu. Jednak czystek ogólnie chroni organizm i oczyszcza go z toksyn, ma działanie bakteriobójcze i przeciwwirusowe.
Przesyłam link do rozszerzonego działania ziółka. Kliknij tutaj


 Kolejną rzeczą bez której się (jak dla mnie) nie obejdzie jest maść cynkowa ( za ok 3zł!)
Jeśli już coś wyskoczy, a nie daj Bóg postanowisz to rozdrapać koniecznie miej ją pod ręką. Jak dla mnie ma świetne i przede wszystkim szybkie działanie. Krosty jak krosty, ale u mnie oprócz tego w przeziębieniu pojawia się opryszczka. Jeśli czuje, że coś ma zamiar wyskoczyć mi na ustach - od razu smaruję 'podejrzane' miejsce. W efekcie działanie maści powstrzymuje cokolwiek zanim to wyjdzie na wierzch. Działanie na krosty - jak możesz się domyślić - jest podobne. Nie stosuję, żadnej cebuli, nie przemywam polopiryną, nie nakładam soku z cytryny na 'uszkodzone' miejsce. Smaruję maścią cynkową i wiem, że będzie ok.
Co do stosowania maści to nie wchłania się ona jak w przypadku niektórych preparatów. Także polecam ją raczej wetrzeć niż nałożyć. Więcej w tym przypadku nie oznacza lepiej także weź mniejszą ilość i wsmaruj, a działanie i tak zobaczysz.


Ważne równie mocno jak picie wody jest stosowanie kremu. Woda nawilży od wewnątrz (chociaż ja często zapominam o dostarczaniu jej w odpowiedniej ilości mojego organizmu), a krem na zewnątrz.
Kremem, który stosuję  jest o ten:
|
i jak wszystko w tym wpisie Polecam! Ja osobiście cenię go za to, że jest dostosowany do mojej skóry i nie powoduje (jak w większości innych kremów) uczulenia. Poza tym jest mega wydajny - dla mnie jedno pudełeczko wystarcza na około 4 miesiące, może nawet więcej. Nie jest też drogi bo kosztuje 10zł. Ja zawsze lecę na przeceny do hebe i tam kupuję go za zaledwie 5zł. Wydać tyle na krem mający wystarczyć na aż tak długo to bajka.
Poza niską ceną, brakiem uczulenia i wydajnością jego zaletą jest kojące działanie. Naprawdę.
Szybko się wchłania i przyśpiesza gojenie się niechcianych krostek. Jak dla mnie rewelka, serio.
Z resztą pomijając krem do twarzy to ogólnie produkty firmy Green Pharmacy są świetne tyle, że niektóre w kwestii kosztów wypadają gorzej, za to skuteczność mają tak samo dobrą.


Wpis nie będzie długi jak widzicie, ponieważ chcę pokazać w nim tylko to co sama sprawdziłam. Jak dla mnie wszystko to wystarczy. Oprócz tego czasem stosuję maseczki zwężające pory (polecam z te z firmy avon) czy wygładzające (polecam te z firmy ziaja). Peeling również jest nieodłączny i również staram się go stosować.
Pamiętaj, żeby mniej więcej rozpracować czego bardziej potrzebujesz, czego mniej. To co wymieniłam można stosować razem chyba, że chodzi o maść - tutaj raczej poczekaj aż krem się wchłonie (przynajmniej ja tak robię :D)


Pielęgnacja twarzy jest bardzo ważnym elementem - to taka wyjściowa część ciała przecież!
Jak dla mnie nieporozumieniem jest zatykanie niedoskonałości podkładem zamiast walki z nimi. Dlatego zachęcam do czasowej rezygnacji podczas opisanej przeze mnie 'kuracji' <jakie to profesjonalne>. Na swoim przykładzie mogę potwierdzić skuteczność działania dlatego proponuję na ten czas po prostu rozstać się z dużą ilością tapety.
Poza tym zadbaj o to, aby zwrócić uwagę co jest przyczyną wyskakiwania krostek. Może podkład, miesiączka? Po szkoleniu firmy avon, zaczęłam sprawdzać każdy krem i podkład, który chcę zastosować smarując nim okolice za uchem. Jeśli za uchem nic nie wyskoczy to na twarzy również! :P

A może i Ty masz jakieś sposoby na walkę z niedoskonałościami? Podziel się nimi w komentarzu!
Pozdrawiam.:)
Cztery książki, które warto przeczytać.

Cztery książki, które warto przeczytać.

Dłuższa przerwa świąteczna, na zewnątrz mroźno więc spacerek odpada. Jedyne czego Ci trzeba to odmóżdżenia po świątecznej gonitwie oraz odpoczynku przed zbliżającą się pracą i szkołą. Tam zawsze po urlopie zjawić się trzeba. Chcę przyczynić się do tego, aby miło upłynęło Wam to kilka dni wolności i przygotowałam dla Was, krótki wpis z być może przydatną listą książek, które przeczytać
polecam! Zaczynamy. ;)


"Szklany zamek" - Jeannette Walls
Książka, którą czytałam w zeszłe święta to lektura, która szczerze skradła moje serduszko <3.
Jest genialna i moim zdaniem jeśli ktoś uważnie czyta może wyciągnąć z niej wiele wniosków.
Powieść opowiada o trudnym dzieciństwie rodzeństwa, które cierpi z winy własnych rodziców. Ciągła zmiana miejsca zamieszkania, szkoły i środowiska odciskają znamię na dalszym życiu każdego z dzieci. Ponadto specyficzne podejście do życia, które praktykują rodzice nic, a nic nie pomaga w odnalezieniu się rodzeństwa w dorosłości.

"Wstydziłam się tego, kim byłam w dzieciństwie. Już w Welch nie przyznawałam się koleżankom, gdzie mieszkamy, bo gdy tylko dzieci dowiadywały się, że mieszkam w ruderze, przychodziły rzucać kamieniami w dom i wyzywały nas od śmieci.

Pewien mój przyjaciel powiedział mi kiedyś: ''Tajemnice są jak wampiry. Wysysają z ciebie życie, ale mogą żyć tylko w ciemności. Kiedy wystawisz je na światło dzienne, przez moment to horror, ale potem tracą swoją moc''. Święta prawda! Nie głód. I nie zimno. Największym problemem biednych jest wstyd. I ja za naszą rodzinę się wstydziłam."



"Syndrom czerwonej hulajnogi" - Mirka Jaworska
Kolejna warta szczerego polecenia książka o szczerej miłości do dziecka. Chłopiec nie jest jak inne dzieci, problemem dla niego i jego rodziny staje się autyzm, który jak na tamte czasy jest wielką tajemnicą dla lekarzy. W konsekwencji rodzina zostaje sama i stara się jak może stawić czoła chorobie Michała.
Jest to autobiograficzna powieść z naprawdę mocną dawką pozytywnej energii. Pokazuje, że da się żyć ze wszystkim i pomimo wszystko. ;')

"Chemia Śmierci" - Simon Beckett
Jest to pierwsza książka Beckett'a, którą czytałam, a mam za sobą już wszystkie i wszystkie równie mocno polecam. Ten tytuł podałam, że tak powiem - symbolicznie.
Czytając którąkolwiek książkę tego autora nigdy aż do końca nie możesz rozgryźć kto i gdzie zawinił. Facet super pisze i potrafi wzbudzić zainteresowanie już na pierwszej stronie. Streszczać ani tej ani żadnej innej jego książki nie będę bo nie da się tego zrobić.
Jeśli przemawiają do Ciebie thriller'y to sięgnij do "Chemię Śmierci" i przygodę z Beckett'em masz gwarantowaną!

"Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylegają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmową pożywkę, następnie emigrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy nie na północ. Nikt nie wie dlaczego.

Do tego czasu zawarte w mięśniach białko zdążyło się już rozłożyć, wytwarzając silnie stężony chemiczny roztwór. Zabójczy dla roślinności, niszczy trawę, w której pełzną larwy, tworząc swoistą pępowinę śmierci ciągnącą się aż do miejsca, skąd wyszły. W sprzyjających warunkach – na przykład w dni suche i gorące, bezdeszczowe – pępowina ta, ten pochód tłustych, żółtych, rozedrganych jak w tańcu czerwi, może mieć wiele metrów długości. Jest to widok ciekawy, a dla człowieka z natury ciekawskiego cóż może być bardziej naturalne niż chęć zbadania źródła tego zjawiska?"



"Szczęściarz" - Nicholas Sparks 
Sparks'a kocham równie mocno jak Beckett'a. Jak w poprzednim przypadku wszystkie książki tego autora mam za sobą (a gatunki tak bardzo różne). Najbardziej jednak pokochałam "Szczęściarza" i to do tej powieści zachęcę tym razem.<3
Logan Thibault służył w Iraku. Podczas ćwiczeń na pustyni znalazł fotografię nieznajomej kobiety.Po śmierci swojego przyjaciela bohater zamierza odszukać kobietę ze zdjęcia, która jak sądzi przyniosła mu szczęście. 



"czasem rzeczy najzwyklejsze - kiedy się je dzieli z właściwymi ludźmi - bywają niezwykłe"


Jeśli możecie polecić mi jeszcze coś wartego przeczytania to poproszę.
Lecę jeść dalej i Wy też odpocznijcie od internetu. Pozdrawiam! :)
Szopka postanowień noworocznych.

Szopka postanowień noworocznych.

Grudzień. Dwudziesty drugi dzień miesiąca. To ten dzień, w którym się zaczyna, ewentualnie już trwa ta gonitwa za perfekcyjnym wystrojem, najlepszym ciastem i dobrym smakiem potraw na stole ma się rozumieć. Zostało zaledwie troszkę czasu, aby wszystko przygotować, pięknie się wystroić, w radiu wysłuchać stu pomysłów na spóźniony prezent gwiazdkowy, na blogach zachęcać do postanowień noworocznych. Dwudziesty drugi to już ta druga połowa. Jeszcze dwa tygodnie i na instagramach możemy napisać "new year, new me, new life", jeszcze dwa i możemy zabrać się do realizacji nowego życia
Ja tego nie praktykuję. Serio. Postanowienia noworoczne według mnie mają swoje granice. Nie mam nic do ogółu postanowień, raczej irytują mnie te, w których masz stać się inną osobą, Twoje życie już 1 stycznia diametralnie ma się zmienić, a na instagramie ogłosisz, że od teraz wszystko nowe i sratatata.
Nie wierzę też w to, że od nowego roku zaczniesz ćwiczyć. Tzn., nie wierzę w to, że to ten nadchodzący 2017r, sprawi, że zaczniesz. Myślę, że gdybyś szczerze tego pragnęła jakieś pół roku wcześniej to zaczęłabyś śmiało i nie czekała na 1 styczeń. Przecież jeśli ktoś czegoś bardzo chce to nie potrzebuje poniedziałku, początku nowego miesiąca i roku żeby zacząć. Problem w tym, że

Myślisz, że trzeba wejść na wyznaczoną linię startu.
Uważasz, że dobrym momentem, żeby zacząć coś na nowo jest coś nowego, ale nie musisz czekać.
Każdy dzień roku będzie dobrym czasem, aby coś zmienić.
Zbyt wielu ludzi daje się ponieść i pozornie myśli, że nowa data zmieni jego życie. Planując zmiany od czegoś co samo się zmienia podświadomie liczymy na to, że nasze życie również zmieni się samo.
No, ale tak nie jest. Rzadko się zdarza, że zmiany zachodzą na pstryknięcie palca (chyba, że jest to zmiana fryzury, czy skarpetek). Nowy rok będzie miał 365dni, a Ty i tak obrót swojego życia o 180 stopni będziesz chciał dostrzec już w pierwszym tygodniu, bo przecież nowy rok, bo przecież miało być inaczej.
Inaczej może być zawsze, a Ty nie musisz czekać na kolejny rok. Jest dwudziesty drugi grudnia. Może już dzisiaj od czegoś zaczniesz?

Jak ja to widzę?Otóż mniej więcej w ten sposób.
Po pierwsze widzę koniec roku i staram się najpierw dopinać wszystko, aby świeżo wejść w coś nowego, no wiecie - jak już coś kończyć to skończyć sprawy z tym związane. Zrobiłam nawet listę co i jak skończyć, co kupić, co oddać.
Po drugie nie robię listy nowego życia na nowy rok, raczej myślę o tym ogólnikowo. Mogę np. założyć, że ten rok będzie przełomowy bo wiem, że taki będzie. Czeka mnie mnóstwo nowych rzeczy, wyzwań i decyzji tak więc słowo przełomowy to pewniak, nie rzucone na wiatr postanowienie noworoczne.
Po trzecie nie planuję rzeczy nierealnych. Nie postanawiam, że od pierwszego stycznia będę milsza. Nie mówię głośno o tym, że nowe życie zacznie się wraz z 2017. Nie zakładam, że od stycznia ruszę z dietą i ćwiczeniami. Nie postanawiam, że będę jeść mniej słodyczy. Nie twierdzę, że będę czytać więcej książek. Nie podkreślam, że będę uczyć się mniej, ewentualnie więcej. Nie mam w planach picia większej ilości wody. Nie chcę dodawać nowej zakładki na blogu. Nie postanowię sobie, że przestanę plotkować.
Przeczytasz i pomyślisz, że coś jest ze mną nie tak, że przecież takie rzeczy powinno się zmieniać, ulepszać - Też tak uważam. Ale uważam też, że niektóre są za duże, żeby dodać je do postanowień. Większość postanowień, które ludzie dopisują do swojej listy to sprawy duchowe, a takie nie powinny znajdować się na liście postanowień noworocznych. Tego typu rzeczy wymagają czasu i szczerych chęci, nie badziewnego założenia, że od nowego roku to... 
Spraw błahych, takich jak większa ilość przeczytanych książek i zwiększony czas nauki również na hop nie zmienisz. Te rzeczy są ruchome, zależą od Twojego czasu i trybu życia.


Skończmy z szopką postanowień noworocznych
i zacznijmy zmieniać siebie już teraz.
Już teraz rozważ dlaczego, po co i w jakim celu coś robisz nie tak. Dokładnie to przemyśl i zacznij zmiany od dzisiaj. Nie od startu ustalonego przez kalendarz. Nie traktuj zmian jako obowiązek idący w parze z kolejnym rokiem. 

Traktuj zmiany jako pracę nad sobą i działaj już dzisiaj, dwudziestego drugiego grudnia.

Wesołych Świąt!
Patrycja.;)

LOREM IPSUM DOLOR

Copyright © 2014 Ilunga Blog , Blogger