O tym, jak bardziej niż krytykę zaczęłam doceniać siebie.

Nie znoszę słuchać o tym co nie podoba Ci się w przechodzącej obok osobie. Nie lubię kiedy krytykujesz jej makijaż, styl chodzenia, sposób bycia. Trafia mnie kiedy pytasz co sądze o jej urodzie, bo przecież Ty uważasz, że na taką twarz to tylko worek i heja na ulice. Nie mówię, że nigdy nie zdarzyło mi się przytaknąć by potwierdzić, ale wiem, że nie potrafię i nie chce oceniać innych.

Nie jestem osobą zbyt pewną siebie, ale z całych sił nad tym pracuję. Przyznaję, że jeszcze do niedawna mega bolała mnie krytyka, albo inaczej - brak pochwały.
Być może nadal mnie to dotyka, ale w minimalnym stopniu. Prawie niezauważalnym. Bardziej niż krytykę zaczęłam doceniać siebie.
Bardzo duży wpływ miała na mnie zmiana szkoły. Trafiłam w grono tylu nieznanych twarzy, że czasem mdliło mnie na myśl, że muszę tam iść. Kompletnie się nie odnalazłam.
Każde krzywe spojrzenie odbijało się echem. Serio. Myślę, ze od tego zaczął się mój paniczny strach o to, czy dobrze wyglądam, czy w miarę wyszłam na zdjęciu, czy makijaż jest ok. Boże, jakie to było strasznie.
Być może doświadczyliście sytuacji, w której po prostu czuliście, że nie pasujecie. Ja nie pasowałam przez bardzo długi okres, przynajmniej tak mi się wydawało.
W każdej grupce nowych ludzi w klasie nie mogłam znaleźć wspólnego języka. Miałam wrażenie, że każdy w myślach prosi, żebym odeszła. Ani razu nie doświadczyłam pragnienia powrotu do tego budynku, ani tęsknoty za kimkolwiek.

Spójrz jak zaniżona samoocena i brak wiary w siebie potrafi zepsuć wszystko bardziej niż byś chciał.

Znasz uczucie, w którym czekasz na pochwałę?
Znasz potrzebę wygadania się komukolwiek, ale wiesz że i tak nikt Cię nie ogarnie?
Dlaczego zanim wychodzisz z domu patrzysz w lustro nie dla siebie, ale po to, żeby dokładnie przeanalizować to czy innym się spodobasz?
Pytam wprost. Nie wmówisz mi, że ani razu nie doświadczyłaś którejś rzeczy z powyżej opisanych.
Zwracam się do kobiet. Facet przeczyta i tylko się zgodzi. Przecież nieraz widział swoją dziewczynę w sytuacjach załamania spowodowanych presją otoczenia. You know, what I mean?

Zasada numer 1.
Liczy się przede wszystkim moja własna ocena. To nie inni chodzą w mojej skórze.
 
Wyznacznikiem Twojej urody i wartości jesteś Ty sama. Skończ z zastanawianiem się co powiedzą inni. Przestań zgadywać, czy Kaśka jednak pomyślała, że ładnie wyglądasz. Jeśli nie to jej problem. Ty zdejmij jeden problem ze swojej głowy i przestań się na tym zastanawiać.
Wiem, że nie jest łatwo, ale to właśnie było pierwszym postanowieniem na mojej liście.
To było podstawą podstaw do zbudowania fundamentów własnej samooceny. I wiesz co?
W tym momencie jestem najpiękniejsza bez makijażu, z syfem na czole i podpuchniętym okiem bo jakiś jęczmnień postanowił je zaatakować. W tej chwili i w każdej innej nie mam problemu z tym, aby wyjść z domu bez makijażu. Już od jakiegoś czasu wiem, że makijaż ma pokreślić moją urodę, a nie ją zakryć. Najlepszym makijażem jest moja twarz, nie maska którą muszę założyć by spodobać się osobom na ulicy.
Każdy ma różne problemy. Jedni przebarwienia, inni blizny. Ale to i tak nic nie zmienia.
Nie ma ludzi brzydkich, nikt taki nie jest. Każdy powinien zaakceptować siebie. Bo każda plama jest tylko plamą, ale po za nią to Ty jesteś najpiękniejsza. Zanim tego nie zrozumiesz, nie zrozumieją tego inni.


Zasada numer 2. 
Brak porównań. 
Wiemy, że są ludzie piękni, mądrzy, utalentowani. Wiemy, że są tacy których podziwia ich wielkie gronu osób. Każdej z nas zdarzyło się pomyśleć "chce być taka jak ona".
Ale do cholery jak stać się wysoką blondi o niebieskich oczach i długich nogach, taką która ma proporcjonalne pośladki i wymiarowe cycki, skoro jesteś brunetką o krótkich włosach i oprócz tyłka nic Ci się nie zgadza z tamtą? Nijak. I to powinno Ci wystarczyć, Co jeśli spojrzysz na 5 idealnych według Ciebie twarzy? Też będziesz pragnąć każdej z nich?
Daj sobie spokój. Pamiętaj, że człowiek patrzy sporo razy krytyczniej na siebie niż patrzą na niego inni. Poza tym dostałaś taką twarz i takie ciało. Zaakceptuj to i nie patrz na innych.
Jeśli przeszkadza Ci coś w Twoim ciele to zawsze możesz coś z tym zrobić. Pamiętaj jednak, że nie więcej niż to konieczne, a co najważniejsze - możliwe.
Jeśli według Ciebie kluchą - zacznij ćwiczyć. Jeśli nie podoba Ci się kolor włosów - zmień go. Jeśli inni mają pasję - też ją znajdź. Resztę zaakceptuj. To Tworzy Ciebie.


Zasada numer 3.
Chrzań to co mówisz, jeśli według Ciebie pleciesz z sensem. 
O zgrozo! Ileż to razy zdarzyło mi się w kręgu nowych ludzi siedzieć cicho tylko dlatego iż bałam się, że to co powiem będzie pozbawione sensu, a oni spojrzą jak na kogoś kogo nie chce się słuchać.
Tak było w nowej szkole, tak było zawsze w czymś nowym. Nie czułam swobody. Jestem osobą, która mówi bez przerwy - nawet żeby złapać oddech. Lubię kiedy coś się dzieje, ciągle próbuję czegoś nowego. W kręgu nowych osób milczenie tylko i wyłącznie mi szkodziło.
No bo kto lubi osoby zdołowane, nic nie wnoszące, siedzące cicho? To drażni bardziej niż nietrafione słowa. Serio. Ja nie czułam swobody bo nie byłam sobą. Oni. No sami wiecie jak to odbierali.
Nie bój się wprowadzać nowego słowa w kręgu znajomych. Nie bój się sprzeciwiać jeśli coś Ci nie odpowiada. Pieprz to czy Twoja opinia spodoba się innym. To Ty masz wyrażać siebie i to co czujesz. Inni też mają do tego prawo, nie mają prawa Cię w tym ograniczać.


Zasada numer 4.
To co robisz to Twoja robota, nie pozwól aby inni wtykali w nią swój nos. 
Jesteśmy stawiani w wielu sytuacjach. Patrzymy na wiele możliwości, sami chcemy te możliwości wykorzystywać. Z tym nigdy nie miałam problemu. Jedni tańczą, inni robią zdjęcia, śpiewają.
Ale ilu jest takich, którzy chcieliby, ALE na taniec są za grubi, na zdjęcia za brzydcy, do śpiewania głosu nie mają. Kompletne bzdury. W takiej sytuacji ty Ty sam siebie ograniczasz. Dlaczego Twoje ciało ma przeszkadzać Ci w pasji? Jeśli ktoś nie lubi osób w rozmiarze większym niż S na parkiecie to jego problem, niech nie patrzy. To samo tyczy się zdjęć.
Nie stawiaj barier na własne życzenie, lub na życzenie innych.
Jakoś w okresie wakacji naszła mnie myśl, że pora wzbogacić swoje życie i zająć się czymś przyprawiającym o rozwój <zaczęłam robić paznokcie >. Wszystko jedno, żele czy hybrydy. Stwarzając moje pierwsze dzieło koleżanka zmusiła mnie do upublicznienia go na fejsie. Miałam obawy, bo przecież zaczynam, ale zgodziłam się. Wyszło świetnie. Jak na początki mojej pracy zgłosiło się wiele osób, ale przynajmniej miałam na kim ćwiczyć. Rozpowszechnienie tych zdjęć dla niektórych mogło być czymś nie do pomyślenia, przechwalaniem. Jasne, chwaliłam się, tym co robię jak zaczynam i do czego dążę. Mądrzy zrozumieli, inni krytykowali. Innymi się nie przejęłam.


Zasada numer 5. 
Otaczaj się tymi, którzy Cię podnoszą, a nie planują Twój upadek. 
Jest powiedzenie "Z kim przystajesz, takim się stajesz". Nie zgadzałam się z nim dopóki nie zastanowiłam się głębiej. Bo to absolutna prawda.
Jeśli otaczasz się ludźmi którzy ciągną Cię w dół to stajesz się zrzędą, która w swoim przekonaniu nic nie znaczy. Na znajomych trzeba uważać. Rodziny się nie wybiera, znajomych już tak.
Niedawno zrozumiałam pewną rzecz. Nie. Rozumiałam ją dawno, ale nie dopuszczałam do siebie.
Mianowicie, z uporem trwałam przy ludziach, którzy nie byli tego warci. Nie potrafili zapytać co u mnie, jeśli miało być to bezinteresowne. Nie potrafili cieszyć się, kiedy ja się cieszyłam. Nie czułam, że mogę się zwierzyć tak po prostu, żeby nie wzbudzać zainteresowania, ale pomoc. Trwając przy tym bałam się chyba, że będę sama. Bo przecież Ci są 'tacy bliscy'. Ostatecznie wygrał mój rozum i jeszcze nigdy nie czułam się aż tak dobrze, bez presji, bez poczucia samotności wśród ludzi.
Źle brzmi kiedy ktoś wypowiada się o zmianie/porzuceniu znajomych. Ale po co być przy kimś kto ciągle ma aluzje do Twojego sposobu bycia, wyborów życiowych czy osiągnięć(chociaż tutaj widziałam tylko i wyłącznie oznaki zazdrości). Bądź miarą własnych wartości, decyduj o tym z kim przystajesz, nie trwaj przy kimś przy kim czujesz odrzucenie.


Pięć zasad, którymi się z Wami podzieliłam towarzyszy mi zawsze. Używam ich na tyle na ile potrzeba i jeszcze nie czułam takiego zadowolenia z siebie. Między innymi dlatego, że nie jest to bezmyślne powtarzanie "jesteś miarą swoich wartości", ale wiara, że tak jest.
Przestałam zauważać krytykę, a wyostrzać komplementy. Wyostrzać je trzeba, ponieważ większość ludzi potrafi tylko krytykować lub nie mówić nic :')
Jeśli jesteś zdołowana do tego stopnia, że nie potrafisz przypomnieć sobie nic związanego z komplementem, to usiądź, przypomnij sobie i zapisz to. Zapisuj za każdym razem, gdy usłyszysz coś miłego. Po pewnym czasie zobaczysz, że jesteś piękna nie tylko w oczach swoich, ale i innych.
Tekst jest długi, ale droga do pewności siebie również. Daj sobie czas, bo samoocena tworzy fundamenty dalszych działań, pracy i życia.

W poniedziałek wyruszam na szkolenie firmy Avon więc na pewno wytestuję jakieś nowości. Koniecznie dam znać! Poza tym dziękuję za tyle odwiedzin ile pozwoliło mi po długiej przerwie napisać długi wpis.
Buziaki!  <3

17 komentarzy:

  1. Wow, tekst mega motywujacy i taki prawdziwy. Tez w nowej szkole kiedyś nie mogłam się odnaleźć, zacząć rozmowy i ciągle myslalam ze nikt mnie nie lubi. Dzisiaj mogę nawet wyjść gdzie chce bez make up'u bez zwracania uwagi czy mam krostke na czole czy na brodzie i dobrze mi z tym

    magdawiglusz.blosgpot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że potrafilas przezwyciężyć falę krzywych spojrzen!
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Wspaniały post! Jak dobrze że na ciebie trafiłam!



    WWW.ITSVIVIDNES.BLOGSPOT.COM


    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wartościowy wpis , u mnie podobny wpis 10 zasad jak być szczęśliwym ! :) Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo motywujący post, chyba też potrzebny aby spojrzeć na własne życie z dystansu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Milam nadzieję na taki efekt.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. super wpis! :) jesteś bardzo motywująca :)

    OdpowiedzUsuń
  7. 1. Racja. To my mamy się dobrze czuć ze sobą, a nie inni z nami. Jak ktoś się z nami źle czuje to może zmienić towarzystwo. Jeśli przeszkadza komós Twój struj, to jego problem. Ale chyba takim człowiekiem nie warto sobie głowy zawracać.
    2. nie porównuje siebie z nikim. Z reszta ja, mój styl życia, czy moje fantazje nie wpisują się w powszechne kanony. A nawet jak się coś takiego znajdzie staram się to szybko zmienić. Nie porównuje i nie lubię być porównywany. Jak słyszę coś w stylu "tamten jest taki, a ty taki" z automatu przestaje rozmawiać z taką sobą, bo chyba nie za bardzo mam o czym. Jak tamten jest w czymś lepszy lub ma coś lepszego to niech rozmówca idzie do tamtej osoby. Mnie nic do tego.
    3. No to ja po dziś dzień siedzę cicho. Bo po co przekonywać kogoś do swoich poglądów, jeśli ten ktoś i tak nigdy nie przyznaje Tobie racji? Ponoć to mędrcy słuchają, głupcy nawijają. Miło jednak, że nie tylko ja się boje odezwać w towarzystwie. :)
    4. Ludzie i tak sie będą wtrącać, taka ich rola. Olewam to i robię dalej swoje.
    5. Selekcja naturalna. Zawsze instynktowie trzymamy się bliżej tych, którzy są po naszej stronie. Tak się tworzy stado, a człowiek jest stworzeniem stadnym. Czy chce tego czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dokładnie przeanalizowałeś tekst. Oby więcen takich szczegółowych rozważań. :)

      Usuń
  8. Zgadzam się z każdym punktem. Podkreślę, że wyrażanie własnego zdania jest bardzo ważne. Jeśli nawet inni się z nami nie zgadzają to zazwyczaj bardziej nas szanują widząc, że mamy coś do powiedzenia na każdy temat. Wiara w siebie to podstawa, jeśli my nie wierzymy inni też nas nie wesprą i nie zobaczą w nas osoby godnej zaufania i wartościowej.
    Powodzenia na szkoleniu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co sobie pomyślałem po lekturze? Ten teks mniej dotyczy osób starszych 20-latków, jeszcze mniej 30-latków - zwłaszcza oni wychowani byli i dorastali w "innej" epoce. Najbardziej uderza do obecnie w uczniów podstawówek i gimnazjów, pracuję już kilka lat w szkole i widzę jak mocno reagują nawet na najmniejszą krytykę czy uwagi uczniowie. Nie mówię tu o krytyce ze strony nauczyciela odnośnie choćby zachowania, bo ta ma zawsze powód i wiąże się z przedstawieniem konsekwencji związanych z określonym postępowaniem. Uczniowie są przewrażliwieni na wszelkie uwagi w swoją stronę płynącą z własnego środowiska rówieśniczego. Bo masz taką a nie inna fryzurę, strój, piegi czy się jąkasz - powód zawsze się znajdzie. Z kolei "oprawcy" sprytnie to wykorzystują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i z góry przepraszam za to, że późno odpisuję. Przyznam szczerze, że dopiero zauważyłam komentarz ;/.
      Co do wypowiedzi to zgadzam się w stu procentach. Myślę, że ludzie dzisiejszej epoki mają słabsze charaktery, są bardziej poddani na krytykę. Szkoła to odpowiednie środowisko do wyrażania swoich opinii czasem aż nadto odważnych. Nasze czasy pod wieloma względami są trudne i stale należy uczyć się w nich żyć..
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach nie sprostamy wymaganiom całej społeczności. Wiecznie ktoś będzie w nas czy w naszym zachowaniu widział bledy. Dzisiaj będzie to koleżanka X, a jutro kolega Y.
    Prędzej wykończylibysmy się psychicznie niż zadowolili wszystkich wokół. Dlatego chociaż postarajmy się byc szczęśliwi. Nawet z tym pryszczem po środku nosa czy też oponką na brzuchu.

    OdpowiedzUsuń

LOREM IPSUM DOLOR

Copyright © 2014 Ilunga Blog , Blogger