Kiedy zaczynamy żyć dla kogoś.

Usiłujemy dostosować się do świata, wpasować w jego kryteria, żyć według harmonogramów. Wmawiamy sobie i innym to, co już nam wmówiono to, co ponoć powinniśmy. Nie robimy tego co lubimy, zaś to co lubimy robimy, gdy nikt nie patrzy. Mamy podane wytyczne, w co wierzyć, co myśleć, co robić, czego robić nie wypada. Nieustannie spotykamy się z krytyką, krzywymi spojrzeniami, które zjadają od środka, bo znowu cholera źle coś zrobiłeś. Jesteśmy poddani na nakazy, zakazy i inne duperele. Mamy plan i do niego się stosujemy. Tyle, że to nie mój plan, Twój też nie. To plan świata i nakazów moralnych, które prędzej czy później pozostają w nas tak głęboko, że żyć inaczej nie umiemy.
Zaczynając od najmniejszych zachowań towarzyszących codzienności kiedy matka odmawia sobie cukierka bo dziecku trzeba zostawić, a kończąc na poważnych problemach, społecznych rozważę to wszystko od początku.

Jestem czasem podirytowana zachowaniem niektórych osób, w większości kobiet oczywiście.
Nieraz udało mi się słyszeć rozmowy znajomych moich znajomych, rozmowy mojej mamy z jej znajomymi i ogólnie rozmowy czasem nawet przypadkowe.
W naturze kobiet leży przekonanie o tym, że trzeba się poświęcać wszystkiemu i wszystkim.
Uważamy, że musimy na tip-top kontrolować każdy aspekt życia bliskich nam osób. Super, że martwisz się o swoją rodzinę, naturalne, że o dziecko. Ale czy nie zapominasz przy tym o sobie?


Ostatnio usłyszałam tekst, że facet głowa rodziny, ale co głowa zrobi bez szyi? No właśnie nic.. To znaczy my tak myślimy.
Biorę tutaj pod uwagę głównie przykład kobiet i to takich mających rodzinę, bo wydaje mi się on najlepszy. Kiedy jesteśmy 'same', łatwiej nam dbać o siebie kiedy jednak mamy obok osoby nam bardzo bliskie, czujemy fizyczną potrzebę kontroli ich życia. Nie w złym sensie oczywiście. To zrozumiałe, że chcesz aby mężowi, dzieciom, mamie szło dobrze. Super, że martwisz się dostatecznie o swoich bliskich. Czasem jednak 'dostatecznie' zamienia się w 'nadmiernie' co oznacza, że zaczynasz żyć dla kogoś. I nie mówię tutaj o dobrym sensie życia dla kogoś. 
Chodzi o ten stan, kiedy dbając o innych kompletnie zapominasz o sobie. 
Każdy z nas potrafi wypominać sobie to i owo. Nie mówię, że niektórzy bo każdy z nas ma coś do powiedzenia. Najśmieszniejsze jest jednak to, że najczęściej widzimy czyjeś błędy.
Przez tworzenie wypowiedzi "On powinien/ona powinna.." tworzymy swego rodzaju małe nakazy i kryteria według, których każdy włącznie z nami powinien żyć.
W konsekwencji kobietę poświęcającą sobie dostateczną ilość czasu nazywamy złą matką, natomiast mężczyznę w kuchni 'kogutem domowym' ( Kogutem? o.o)

O swoich potrzebach wspominamy przy okazji. 

Nie ugotujesz pomidorowej, bo on woli rosół.
Nie weźmiesz ślubu, bo on nie chce.
Nie zjesz pizzy, bo bycie fit jest w modzie.
Najpierw inni potem ja. Przecież żyje dla kogoś.Ostatnie zdanie rzadko należy do Ciebie, przecież oni chcą inaczej, jak im to obojętne to EWENTUALNIE zrobimy tak jak ja chce. W sumie zadowolić można się wszystkim. Rosół też będzie ok.


Żyć dla kogoś można na różne sposoby. Bo czy żyjąc tak, jak ktoś chce żebym żył, nie jest życiem dla tej osoby?
"Nim" może być świat, znajomi, rodzina, ludzie.
Masz myśleć tak jak inni. Zachowywać się tak jak inni. Jeśli masz inne poglądy to spadaj.
Odwołam się do kontrowersyjnego tematu aborcji :). Już na samym początku pragnę zakomunikować, że w tym wpisie nie opowiadam się po żadnej ze stron.
Chcę poruszyć jedynie małą rzecz, którą zauważyłam, widoczną w wielu sprawach. Chodzi o głosy mniejszości. Większość osób jest za pozostawieniem dawnej ustaw, jednak są też tacy, którzy są zgodni z wprowadzeniem nowej. Powody są różne, czasem jednakowe. W związku z Czarnym Protestem wypowiadają się głównie osoby podpisujące się pod nim, Ci którzy mają coś przeciwko siedzą cicho, czasem tylko coś powiedzą.
Nie wątpię, że ludzi takich jest mniej, uważam jednak, że jeszcze mniej coś mówi. Wypowiadają się Ci, którzy idą z większością, pozostali siedzą cicho. Czy to też nie jest życiem dla kogoś? Rezygnacja z głośnego wypowiedzenia swojego zdania tylko dlatego, że większość społeczeństwa myśli inaczej i dla mnie tam nie ma miejsca. 
Rozumiem, że nie wszyscy muszą się wypowiadać, szanuję to. Ale biorąc pod uwagę to i inne nawet małe wydarzenia towarzyszące codzienności, rzadko słyszymy sprzeciwy.


Robimy ze swojego życia szopkę, do której scenariusz układają nam inni. Próbujesz za wszelką cenę wpasować się w kryteria i zasady wytyczone przez większość. Jesteś przekonany, że żyjąc inaczej popełniasz błąd.
Nie można zapominać, że najlepiej masz czuć się przede wszystkim Ty, bo to ty będziesz ze sobą do końca życia, nie oni. 
Znajdź coś co uszczęśliwi przede wszystkim Ciebie.Nieważne ile masz do zrobienia. Mało ważne, czy ogarniesz to, o co poprosił Cię ktoś inny. Znajdź coś dla siebie, weź książkę, idź na spacer, znajdź czas na pracę nad sobą. Jeśli chcesz coś powiedzieć, mów głośno, jeśli chcesz coś zrobić zrób. Liczysz się Ty!
Muszę na koniec koniecznie przytoczyć słowa Regin'y Brett:

"Najpierw załóż maskę tlenową sobie, bo wtedy wszystkim wokół będzie się trochę łatwiej oddychać."

Zapraszam na facebook'a
I do pozostawienia komentarza.

Pozdrawiam. :)

2 komentarze:

  1. Należy myślec o sobie - to prawda. Ale wszystko ma swoje granice, zdrowy egoizm też.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

LOREM IPSUM DOLOR

Copyright © 2014 Ilunga Blog , Blogger