matura, tania paletka cieni i ostatni raz z moją klasą.

matura, tania paletka cieni i ostatni raz z moją klasą.

Nie tak łatwo zabrać się do czegoś po paru miesiącach przerwy. No kurcze, klikam i zerkam na tytuł zastanawiając się co chcę przekazać. No bo co?
Chyba dzisiaj zamiast przekazywać chcę bardziej coś wylać i jakoś się wyżyć, tak zwyczajnie.
Ogólnie plan był taki, żeby wrócić tutaj po maturze. Żeby pisać na całego o czym się da, czerpać ze wszystkiego i przekazywać jak najwięcej. Ale nie wytrzymałam. Matura za 3 dni. Tak mnie roznosi wewnątrz, że musiałam postukać w klawiaturę, oderwać się od Jacka Soplicy, zadań z chemii i od świadomości, że za parę dni egzamin dojrzałości. Może przeczyta to ktoś, kto stoi przed tym samym co ja. Hejka!

Szczerze jakoś nie liczę na to, że za chwilę po opublikowaniu zawita tutaj cała gromada czytelników. Nie oszukujmy się. Nie pisałam nic przez 3 miesiące!
Nie jestem z tego duma. Gdyby z bloga, którego czytam zniknęła nagle osoba, która go pisze to uważałabym, że to nie fair.
Swoje zniknięcie tłumaczę maturą, szkołą i wszystkim czemu poświęcałam czas. Wiem, że gdybym w tamtym czasie wzięła na siebie dodatkowo regularne pisanie bloga to byłoby za dużo. Blog to nie tylko wpisy. Na nie trzeba mieć pomysł, nad nimi trzeba pracować i dopracowywać. Gdybym nie dała sobie spokoju to pewnie cisnęłabym ze wszystkim więcej i spała jeszcze mniej. Także odpuściłam.

Być może ktoś przeczyta i pomyśli, że matura to bzdura, po co się przejmować. W sumie kilka razy już to słyszałam. Mogę odpowiedzieć jedynie, że ludzie są różni. Jeśli podchodzisz do niej tak, żeby była, żeby zdać to luz. Bzdura. Dla mnie to jednak przepustka do realizacji siebie w przyszłości. Dlatego dawałam i daję z siebie wszystko. Aż do 16 maja!

Jejku jak lekko się pisze...

Popadłam ostatnio w dołek. Takie załamanie typu "jesteś stara", "nie jesteś uczniem". Wiem, że sporo ludzi marzy o zakończeniu szkoły, spokoju. Ja wcale nie! Fajnie jest sobie od niej odpocząć, wrócić po wakacjach, pogadać ze znajomymi. Ale tak już nie wrócić za dwa miesiące?
No proszę, pozwólcie mi wrócić! :)
Bo tak wyszłam z sali w rytm piosenki.. "To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść.." i pomyślałam, że przez najbliższe dni będzie mi źle z tą wolnością.

Ostatni raz z moją klasą 
Już pożegnać czas 
Mych przyjaciół 
Dzisiaj każdy ma 
Swój dorosły świat
Swój dorosły świat



Nie zawsze byliśmy zgrani. Dużo na siebie narzekaliśmy, ale tak chyba jest zawsze.


Pora na coś co umieściłam w samym sercu tytułu.
Tania paletka cieni firmy Lovely.
Wcale nie byłam co do niej przekonana. No wiecie. Tania, Lovely, i w ogóle. -50% w rossmanie jednak wzięło górę i postanowiłam nabyć wspomniane cienie. :P
Okazały się świetnie. Nie mam szczególnych wymagań co do makijażu. Maluję się raczej wtedy kiedy muszę, i preferuję delikatnie. Paletka spełniła moje oczekiwania. Dużą zaletą jest ich trwałość. Poza tym według mnie kolory są całkiem przyzwoicie napigmentowane. Nie zauważyłam szczególnego osypywania się. Ale jak już pisałam nie mam większych wymagań co do tego typu kosmetyków. Ogólnie kolory są świetne, takie moje i delikatne. Jestem pozytywnie zaskoczona.
Zaznaczę, że to już mój drugi produkt tej firmy. Rozświetlacz do tej pory sprawdza się znakomicie. A używam go od baaardzo dawna.Ogólnie rzecz biorąc jak na tą cenę to polecam! :)


Ostatnia część wpisu to nie recenzja kosmetyczna. Dlatego zwykłe wklejone zdjęcie paletki i dosyć mało tekstu. No, ale kurde! Pisałam to co mi akurat przyszło do głowy, chciałam coś dzisiaj napisać. 
Pozdrowionka :)



Postaw na kobiecość!

Postaw na kobiecość!

Kobiecość ma mega szerokie pojęcie. Dla każdej/każdego z nas znaczy często coś innego. Inaczej też ją postrzegamy. Niektórzy są przeciwni temu, że kobieta prezentuje swoje wdzięki, inni tego wymagają.
A jak jest z Tobą kobietko? Czy aby na pewno dostatecznie pielęgnujesz swoją kobiecą naturę, a i wnętrze Twoje przypadkiem nie pozostaje zaniedbane?

Z pewnością miałaś w życiu taki okres, w którym zdarzyło Ci się spędzić 24 godziny w domu. Może była to więcej niż jedna doba?
Ja w takim okresie czuję się jak ziemniak, naleśnik i nie wiem jeszcze jak to określić. No wiecie. Źle się czuję z samą sobą. Z kolejnym dniem bez makijażu, byle czym narzuconym na siebie, a i włosy się wtedy inaczej, gorzej układają. Im dłużej przebywam w takim stanie, tym bardziej się cieszę, gdy znajdę okazję by wyrwać się z domu, ładnie umalować. I wiecie co? Nawet gdyby okazji nie było, a ja podkreśliłabym swoją kobiecość nawet w czterech ścianach, czułabym się równie dobrze. Bo o to właśnie chodzi. Uwydatnianie tego, co masz w sobie sprawia większą frajdę Tobie niż tym, którzy na Ciebie patrzą. I tak ma być. Jeśli tak jest to jest dobrze!

Kobiety mają swoje charaktery. W niektórych cechach kompletnie się nie pokrywamy, inne uwydatniamy tak, że mogłybyśmy powiedzieć iż rodziną jesteśmy!
Jedną z nich jest właśnie ta kobiecość. Jeśli chcesz się czuć dobrze z samą sobą i jesteś świadoma tego co masz w sobie to ruszaj w moją małą instrukcję. :)

Małe rzeczy mają wielką moc. Sięgnij po super moce kobiecości i zobacz jak dobrze uwydatnić to co masz w sobie! ;D 


1) Pomaluj usta szminką. Na mnie zawsze to działa. Serio.Wcześniej tego nie robiłam, kompletnie nie widziałam się w czymś na ustach. Pamiętam, że swoją przygodę z pomadkami zaczęłam od koloru różowego. Używam go to tej pory. Później wpadł czerwony, kolejny jaśniejszy i tak się potoczyło. Zależnie od tego jaki kolor nałożę, czuję się inaczej. Ale nic nie zmienia faktu, że czuję się pewniej. Niby element makijażu, a potrafi tak działać!

2) Noś sukienki. Ja je szczerze pokochałam. Większą uwagę na to co noszę zaczęłam zwracać dzięki Ani, z bloga aniamaluje.com . Było u niej wyzwanie 30dni bez spodni. Nie skorzystałam z niego, ale oglądając jej zdjęcia w pięknych sukienkach, postanowiłam sama zwracać większą uwagę na to co noszę. Sukienki wygrały. Nie mam ich zbyt dużo, ale stale nabywam, świetnie podkreślają kobiecość. :)

3)Były sukienki, niech będą buty. Ich wybór jest ważny. Obcasy, czy płaskie. Każde mogą wyglądać dobre. Może na specjalne okazje ubierzesz coś bardziej eleganckiego? Obcasy dodają pewności, zmieniają Twoją postawę. Zarówno kolor butów ma znaczenie. Zwróć uwagę na to co nosisz, pozwól zwrócić uwagę innych!

4) Perfumy. Zapach, jest kolejnym, ważnym aspektem kobiecości. Tak jak ze szminką, wymusza stale inne samopoczucie.. No wiecie, są te słodkie, te na wieczór, te dla nastolatek, te dla dojrzałych kobiet. Poszczególne typy i tak mają przeróżne zapachy. To sprawia, że zależnie od tego jakie na siebie "psikniesz" tak się czujesz. Ja nie mam swoich ulubionych, chociaż zwracam uwagę idąc w dane miejsce, które perfumy wykorzystać.

5) Zadbaj o paznokcie. Ja szczerze zwracam na nie szczególną uwagę - u siebie jak i u innych. Dla mnie nie muszą być pomalowane. Ważne, aby były zadbane.
Kiedyś nie zwracałam szczególnej uwagi na ich wygląd. Pomalowałam lakierem, na drugi dzień odprysł i tak chodziłam przez tydzień. Resztki lakieru na paznokciach, wyglądają okropnie.. Od kiedy zaczęłam swoje malować hybrydami, stały się dla mnie podstawą codziennego wyglądu. Nie martwię się odpryskami, a dłonie wyglądają lepiej. :)

6) Pielęgnuj twarz. Pamiętaj, że zadbana twarz to nie ta z toną makijażu, ale zdrową skórą. O małych 'zabiegach' jakie polecam pisałam tutaj. Jednak moją zmorą są plamki po krostach. Chciałabym je zwalczać kremami, ale jednocześnie muszę zwalczać kolejne wypryski. Czasem nawet ten czystek nie pomaga!
Wracając do twarzy, zadbaj o nią. To poniekąd wizytówka każdej z nas. Wszystkie jesteśmy piękne, dlatego żeby dobrze wyglądać nie musisz być umalowana. Wystarczy zdrowa skóra. :*

7) Zwróć uwagę na swoją fryzurę/stan włosów. Długie czy krótkie, powinny wyglądać dobrze. Dużą rolę pełni dopasowanie fryzury do twarzy. Podobnie z kolorem. Osobiście jeszcze nigdy nie malowałam włosów. Zdarzyło mi się eksperymentować i ściąć na baardzo krótko. W dłuższych czuję się zdecydowanie bardziej kobieco. :D

8) Znajdź czas dla siebie. Wyrwij się z domu, zjedz coś dobrego, czytaj książkę.
Twoja psychika musi być stale w stanie. Jeśli dobrze czujesz się wewnątrz, wszystko przekłada się na zewnątrz. Odnośnie czasu dla siebie, możesz dołączyć do mojego wydarzenia na facebook'u. :)

9)Bądź pewna siebie. Pewność siebie nie jest czymś co ma każdy. Czasem mocno trzeba o nią walczyć, ale warto. Jeśli sama jesteś świadoma tego co masz w sobie, inni też będą tego świadomi. Mówię serio. Kiedy będziesz narzekać na siebie, swój wygląd, złą sytuację i los inni to wykorzystają i zaczną używać przeciwko Tobie. Jesteś najlepsza, pamiętaj. :)

10) Uśmiechnij się i głowa do góry!


Fajnie, że tu jesteś. Jeśli Cię zainteresowałam polajkuj mój fanpage i zaobserwuj bloga. :)
14 pomysłów na prezent walentynkowy.

14 pomysłów na prezent walentynkowy.

Walentynki tuż, tuż, a problem każdego roku jednakowy.
Nie czarujmy się, każdy kto ma z kim i chce uczcić walentynki, musi mieć na nie pomysł. Ale skąd dobierać kolejne pomysły każdego kolejnego roku? W końcu wypada wymyślić coś nowego, ażeby bez przypału obejść się mogło.

Walentynki kojarzą mi się bardziej z czymś sentymentalnym niż drogimi prezentami. Wszędzie tyle miłości, wspomnień i serduszek, że chyba nie ma czasu biegać po jubilerach za drogimi kolczykami.
Leć i zaparz herbatkę bo za chwilę odczujesz jak się pociłam podczas główkowania nad tym pozornie błahym wpisem! Zaczynajmy.

Wiem, że moi czytelnicy to też panowie i serdecznie Was witam. Za chwilkę, przedstawię 7 pomysłów na prezent dla panów i kolejne 7 na prezent dla pań. Tym razem dajmy  pierwszeństwo chłopakom, bo jak wszyscy wiemy, większy problem stanowi obdarowywanie właśnie ich!


Miało nie być materializmu, miało być romantycznie.

1. Dla każdego smakosza kolacja się nada!
Może być fajnie, romantycznie, a przede wszystkim smacznie. Większość facetów ceni sobie         kuchnię, a co dopiero dania swojej kobiety! Przygotuj coś dobrego, może ulubionego, mile zaskocz. Może do tego dobre wino?
Przyznam się, że zawsze kiedy zdarza mi się ugotować coś dla mojego faceta to spotykam się z dużym podziwem z jego strony. Być może dlatego, że gotowanie za nic mi nie idzie i muszę serio się postarać, żeby w końcu wyszło? eee.

2. Zdjęcie/album.
Jeśli kuchnia nie jest Twoją mocną stroną to polecam zająć się czymś materialnym, ale sentymentalnym. Wystarczy zwykła ramka z Waszym zdjęciem, może cały album? Wszystko zależy tutaj przede wszystkim od długości związku. Jeśli macie za sobą kupę czasu razem, możesz zrobić kawał dobrej roboty segregując Wasze wspomnienia. Jeśli nie, albo po prostu album nie przypadł Ci do gustu, wspomniana wcześniej ramka na pewno się sprawdzi. Będzie się świetnie prezentować na jego biurku.

3. Wyżej były zdjęcia a teraz ich rozszerzenie.
Kubek, poduszka, kalendarz z Waszym zdjęciem? To coś naprawdę wyjątkowego. Na stronie uwolnijkolory.pl działa oferta walentynkowa. 19.99zł za kubek, czy 18.90zł za fotokalendarz. Tak to możliwe. Jeśli zabierzesz się do projektu swojego prezentu już dzisiaj to z pewnością paczka przyjdzie na samiutkie walentynki.
Sama korzystam z usług tej strony więc mogę szczerze polecić. Są wiarygodni. (a i to nie jest nic sponsorowanego:*)

4. Pośmieszkuj i kup czerwone bokserki z uroczą walentynką. A do tego jakaś karteczka.Nie każdy prezent musi być poważny. Może macie tak jak ja 3,4,5 walentynki na karku? W takiej sytuacji jesteście zżyci ze swoją połówką więc dobry humor w ten dzień nie zaszkodzi. :D

5.Gadżety dla kierowcy (breloczek, zapach) + zawieszka przypominająca mu o Tobie. Te poniżej znajdziecie na allegro. Cena nie jest duża, a coś takiego super się nada dla każdego faceta kochającego kierownicę!






















6. Ubrania dla par.
To my, kobiety częściej interesujemy się garderobą. Może pozwolisz sobie na wydatek i kupisz dla Was przydatną i "walentynkową" rzecz?


7. 365 karteczek, z miłym słowem na każdy dzień roku. 
Jeśli masz trochę więcej czasu i chęci, przygotuj słoik z karteczkami, dla swojego chłopaka. Z pewnością będzie mu miło kiedy każdego dnia, przeczyta od Ciebie coś miłego, co mu o Tobie przypomni. :)


Teraz coś dla kobiet. Myślę, że znajdziesz coś dla romantyczki jak i kogoś, kogo serduszka nie kręcą. Leć na dół. Powodzenia! :D

1.Czerwone róże. 
Mają pierwsze miejsce bo kocham kwiaty. Serio. Zwłaszcza róże. Wydaje mi się, że stanowią one wspaniały prezent walentynkowy i w ogóle każdy. Która kobieta mogłaby się nie zachwycać ich zapachem i widokiem?

2.Kino.
Weź ją do kina, wybierz film w jej guście. Jeśli nie chcesz brać decyzji co do tego wyboru na siebie, pozwól jej wybrać. Kino nie jest żadną wielką niespodzianką, więc wcześniejsze plany co do spędzenia tego dnia nie będą przeszkadzać.

3. Zabierz ją na kolację.
Mało jest okazji, które można uczcić w ten sposób. Zamów stolik i pozwól czuć jej się wyjątkowo. Walentynki są doskonałą okazją ku temu. ;)

4. Niespodziewany wyjazd. 
Jeśli wcześniej go nie planowałeś, możesz postawić na jednodniowy. W Polsce serio można znaleźć wiele ciekawych miast. Sama ciągle czuje potrzebę zobaczenia dokładnie tego kraju. Wspólny spacer, zwiedzanie i cały dzień razem może pozostawić fajne wspomnienia.

5.Miś.

Duży przytulasek to świetna ozdoba pokoju. Co dopiero kiedy został podarowany przez ukochaną osobę? Duży czy mniejszy z pewnością się sprawdzi. A w żadnym sklepie ich nie brakuje. :D

6. Spacer, wspólne puszczanie lampionów + urocza kartka walentynkowa. 
To naprawdę może się sprawdzić. Zima w tym roku super nas zaskakuje (co prawda nie wiem jak będzie 14 lutego) i mroźny wieczór może być fajnym towarzyszem. Ciche i spokojne spędzanie czasu zwłaszcza dla par z mniejszym stażem może okazać się strzałem w dziesiątkę!

7.Zakładka o tematyce miłosnej do książek + pudełko czekoladek i kartka walentynkowa.
Maniaczki książek rozumieją potrzebę zaznaczania przeczytanych stron. Zakładka z serduszkiem może być okey. Słodycze też mogą się sprawdzić, no bo czemu nie? ;)



Jak widzicie pomysły na prezent dla obu płci można również łączyć, wykorzystać zamiennie.
Starałam się, żeby nic się nie powtórzyło. W końcu chciałam być dziś(jest 00.03) kopalnią pomysłów! Numerki od 1 do 7 nie są przypadkowe. Prezenty uszeregowałam według mnie od tego najtrafniejszego.
Walentynki są jednym z tych wyjątkowych dni w roku. Staraj się nie odkładać tego dnia i upominków na kolejny. Staraj się starać organizować wszystko przed czasem.
Osobiście doceniam takie rzeczy. Głupio jest nie znaleźć czasu na dosadne przygotowanie się na ważniejsze dni. To ta okazja, co do której ważna jest organizacja. Nie ma wymówek.


Do walentynek został tydzień. Mam nadzieję, że z niektórymi punkcikami nie przyszłam za późno.
Koniecznie dajcie znać w komentarzach jakie Wy preferujecie prezenty na tę okazję? Stawiacie na dużo i materialnie czy prosto i sentymentalnie?
Może w czymś pomogłam? Będzie miło jeśli się wypowiecie.
Pozdrawiam i wszystkiego miłosnego życzę! :D














Wszystko może wyglądać lepiej niż myślisz, zależy tylko jak na to spojrzysz.

Wszystko może wyglądać lepiej niż myślisz, zależy tylko jak na to spojrzysz.

Ostatnio znajomi przywiali mnie w całkiem nietypowy sposób: "Patrycja, Ty niezależnie od wszystkiego jesteś zawsze szczęśliwa, a my tu zdychamy!"
I chociaż w ramach przywitania coś takiego kompletnie nie pasuje to dało mi nieźle do myślenia. Zaczęłam się dogłębnie zastanawiać dlaczego inni ludzie nie potrafią w prosty sposób się cieszyć, co jest nie tak z ich życiem i dlaczego w tak różny sposób odbieramy jednakowy świat, na którym wszyscy żyjemy.
Wszystko może wyglądać lepiej niż myślisz, zależy tylko jak na to spojrzysz.

Lecimy!

Za dużo narzekania.
Niezadowolenie rodzi kolejne niezadowolenia. Narzekanie to jedna z cech ludzi, których wprost nie znoszę. W towarzystwie takich osób nie da się długo przebywać, przynajmniej ja nie mogę.
Tacy ludzie się w tym zatracają.
Zamiast cieszyć się życiem widzą same negatywy. Zamiast wziąć się w garść narzekają. Zamiast myśleć pozytywnie narzekają. Zamiast cieszyć się szczęściem narzekają -  tak już z przyzwyczajenia. Napisałam, że nie lubię tego typu zachowań. Wierzę poniekąd w to, że z kim przystajesz takim się stajesz, wolę ludzi pozytywnych, wtedy sama zarażam się pozytywnymi emocjami.
Ciągłe niezadowolenie to stan, który używany w nadmiarze zwyczajnie szkodzi.
Jak każdy z nas zdążył się przekonać w życiu nie zawsze jest jak w bajce. Ale zdarzają się takie sytuacje, w których jest zwyczajnie pięknie.
Może zamiast skupić się na bólu głowy i braku chęci do życia, weźmiesz pod uwagę dobre momenty?



Małe rzeczy dają wielkie szczęście. 
Chcielibyśmy mieć złote góry, mega dużo kasy, same pogodne dni, jak najmniej łez, najmądrzejsze dzieci. Chcielibyśmy dużo, tak żeby się dobrze żyło. Chcielibyśmy więcej i więcej. Jak osiągniemy coś wielkiego to biegniemy po coś większego i tak w kółko. Uważasz, że Ty się cieszyć nie masz z czego bo Kaśka ma więcej, a Zośka lepiej. Ale to wcale nieprawda. Każdy z nas ma swoje, odrębne życie. Każdy z nas je kształtuje. Każdemu z nas do szczęścia potrzebne są często całkowicie inne rzeczy, przeżycia, doświadczenia. Jeśli nie czytałeś ostatniego tekstu to przesyłam tutaj. 
Często dążymy do dużych zmian, zapieramy się i biegniemy na przekór wszystkiemu tylko po to żeby przekonać się, że kolejna rzecz to zwykłe pudło.
Zwolnij i spójrz na to co już masz. Co sprawiło, że dziś się śmiałeś? Czy to rzeczywiście było coś wielkiego?




Wieczne ofiary. 
No w sumie nie brzmi grzecznie, ale najbardziej trafnie.
My, ludzie XXI robimy z siebie ofiary. Ścigamy się w tym kto ma gorzej, raczej mówimy o tym co dziś nie wyszło. Gdy słyszymy o czyimś sukcesie zwyczajnie odwracamy tyłek i obieramy kierunek zazdrości. Przecież wszyscy muszą mieć przejebane, żeby to MI było dobrze! To troszkę chore.
Mówisz w kółko o tym jak Ci źle, oczekujesz współczucia, marnujesz czas na zwykłe biadolenie.
Jeśli rzeczywiście Ci nie wyszło to zbierz tyłek i działaj. Nie wiem co jest fajnego w byciu ofiarą i wyścigach kto ma gorszą sytuacje.
Jeśli o mnie chodzi wolę myśleć i mówić o tym za co jestem wdzięczna, co osiągnęłam.
Jak pisałam wyżej narzekanie rodzi większe narzekanie. Zrób coś ze sobą, zauważ co już masz. Zacznij chwalić się tym co przyprawia Cię o codzienny uśmiech, nie kolejną porażką, którą dodatkowo wyolbrzymisz.
Masz dobrego niż Ci się wydaje, zdejmij maskę oczekującą na litość. 


Odwróć sytuację, spójrz na nią inaczej. 
"Ktoś bliski znów mnie zawiódł, a przecież obiecywał, że będzie inaczej. Znowu się posypało i to znowu jego wina. Czuję się jak kupa bo jakoś znowu zaufałam i miałam swoje oczekiwana.
Znowu mu nie wyszło."

"Znowu się na sobie zawiedliśmy. Kurcze, miałam nadzieję, że uda mu się dotrzymać obietnicy, ale najwyraźniej pomimo wszelkich starań zwyczajnie się nie udało.
Znowu nam nie wyszło."

Który z tych sposobów obrazuje Twoje podejście do problemów? Ja praktykuję ten drugi. Jest sprawiedliwy i nie robi ze mnie ofiary. Nie lubię nią być.
Problem braku szczęścia polega na tym, że zwyczajnie go nie szukamy. Jeśli wydarzy się coś nie po naszej myśli, doszukujemy się naszego pokrzywdzenia, płaczu i winy drugiej osoby.
Jeśli chcesz znaleźć coś pozytywnego to zawsze znajdziesz. Odwróć sytuację i spójrz na nią inaczej. Analizuj i zrozum to dlaczego ktoś Cię skrzywdził. Nie wszyscy robią to celowo, czasem po prostu wychodzi inaczej. Zastanów się jaki Ty miałeś w tym udział, co powinieneś zrobić lepiej. Jeśli rozłożysz winę na dwie strony to obojgu będzie łatwiej. Po raz drugi apeluję, zdejmij maskę ofiary!

Należę do osób, które będą się cieszyć nawet wtedy kiedy zastanie ich ulewa na środku jakiegoś pustkowia. Będąc bez parasola będę dziękować za to, że chociaż nie przemokły mi buty, a kiedy już przemokną będę się cieszyć, że do domu niedaleko. Zawsze znajdę coś dobrego w czymś beznadziejnym.
Trzeba tylko chcieć szukać i umieć okazywać wdzięczność nawet wtedy, gdy pozornie nie ma za co.



Pracuj nad sobą i ulepszaj siebie. 
Podstawa podstaw.  Jak pisałam wcześniej mamy tendencje do odwracania tyłka i ruszania kierunkiem zazdrości jeśli komuś powodzi się lepiej. Nasza sytuacja na tyle czyjejś zdaje się być beznadziejna, dlatego rzucamy krzywe spojrzenia i niepochlebne komentarze.
Wiele osób tak ma i wielu nie rozumiem. Moim zdaniem ludzie osiągający kolejne sukcesy powinni być niczym innym jak motywacją dla tych, którym ruszyć tyłka się nie chce.
Zamiast patrzeć z pogardą na tych, na których powinieneś patrzeć z podziwem weź się za pracę nad sobą. To naprawdę bardzo ważne. Trzeba pracować nad tym co się ma i zdobywać to, czego jeszcze się nie zdobyło. Wystarczą chęci.
Możesz osiągnąć więcej niż myślisz, tylko zejdź z kanapy. 

Naucz się człowieku wdzięczności. 
I okazuj ją każdego dnia. Za to że wstałeś, że chodzisz, że masz co masz. Innym nie jest to dane.
Nie zachowuj się jak pępek świata, który musi mieć wszystko. Inni mają gorzej.
Wdzięczność jest ważna. Bez zastanowienia się nad tym za co możesz dziękować, nie ogarniesz tego co powoduje Twoje szczęście. Daj tyle dla świata ile sam od niego oczekujesz, wtedy zobaczysz, że masz wszystko.

Żyj w zgodzie z samym sobą. 

I po prostu bądź szczęśliwy.
Każdy z nas kształtuje swoje życie i w 80% jest ono od nas zależne. Nie patrz na to, że jeszcze sporo przed Tobą i dużo może się zmienić. Zmień to dziś, bo jutra nie jesteś pewien.
Rób dzisiaj rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność. Mów dzisiaj to co chcesz mówić. Nie patrz dzisiaj na to co wypada.
Żyj tak, żebyś był z tego życia dumny.

Możesz żyć tylko raz więc żyj tak abyś był wiecznie szczęśliwy. To nie zawsze wyjdzie, wiem. Ale postaraj się dostrzegać najmniejsze rzeczy, odwracać sytuację i okazywać wdzięczność. Pamiętaj, że inni mogą mieć większe powody smutku i poważniejsze do narzekania. 

Zachęcam do klikania w baner na blogu, który widnieje z prawej strony. Możesz zrobić dzisiaj coś dobrego i wesprzeć kogoś swoją złotówką. To taka mała rzecz, a na czyjejś twarzy wywoła duuuuży uśmiech.
Pozdrawiam.

To co, widzimy się na facebook'u? :D
 NIE PORÓWNUJ SWOJEGO ŻYCIA Z ŻYCIEM INNYCH. NIE MASZ POJĘCIA CO PRZYNIÓSŁ IM LOS.

NIE PORÓWNUJ SWOJEGO ŻYCIA Z ŻYCIEM INNYCH. NIE MASZ POJĘCIA CO PRZYNIÓSŁ IM LOS.

Jejciu, jak dawno mnie tutaj nie było! Nie będę się tłumaczyć brakiem czasu bo jak się chce to czas zawsze się znajdzie. Może to moje lenistwo, albo brak weny? Z pewnością taaak.
Ostatnio przeżywałam mega zakręcony okres. Nie zdążyłam ogarnąć się po świątecznym szale, a tutaj już sprawdziany, matury 'próbne', później studniówka, dopadło mnie straszne zapalenie jamy ustnej, zepsułam samochód, zapisałam więcej niż zwykle terminów na paznokcie. Od nowego roku wprowadziłam trochę zmian w sprawach zdrowotnych, staram się poświecić więcej czasu sobie i lepiej organizować.
Co do czasu dla siebie to moją podstawą stała się książka Reginy Brett - "Bóg nigdy nie mruga"
Ściągnęłam ją w wersji pdf. i trzymam w swoim telefonie. Codziennie rano w drodze do szkoły czytam jedną z pięćdziesięciu lekcji tej przewspaniałej kobiety i codziennie jestem pod wrażeniem ile daje praca zrodzona z pasji. Pani Brett jest tego idealnym przykładem. Ktoś kto tak pisze i tak trafia do ludzi może pisać tylko szczerze i tylko z serca.;')
To o czym chcę dzisiaj napisać? Właśnie o jednej z lekcji, która trafiła do mnie tak bardzo mocno. <3

NIE PORÓWNUJ SWOJEGO ŻYCIA Z ŻYCIEM INNYCH. NIE MASZ POJĘCIA CO PRZYNIÓSŁ IM LOS.

Tak brzmi tytuł 13 lekcji. Wiesz co najbardziej mi się w nim podoba? Że przyciąga uwagą ponieważ wielu ludzi lubi powtarzać tego typu sentencje. Tak naprawdę mówi o powołaniach. O tym, że każdy z nas jest do czegoś powołany, a powołania przecież nie zmienisz, nie?

Jestem w klasie maturalnej. W tym roku czeka mnie ważna decyzja. Muszę postawić na to co chcę robić w życiu, później to studiować, później być w tym dobra. Sięgam w google po to, żeby zaczerpnąć informacji, co, jak, gdzie się opłaca, czy warto. Jakiego interesującego mnie zajęcia bym nie wpisała, takie ma więcej złych niż dobrych opinii. Koniec końców z internetu wyczytuję, że będąc na słynnym biol-chemie, kując 3 lata i nie idąc na medycynę to mogę tylko ulice zamiatać. I tak to się kończy. Kolejnego dnia szukam więcej i więcej i trafiam na jeszcze więcej krytyki na temat każdego kierunku.
Wreszcie trafiam na 13 lekcję i czytam o powołaniach, zastanawiam się do czego mnie powołano i mam. No mam!
Szperając w internecie w poszukiwaniu opinii, kształcenia i dalszej pracy, pomiędzy nowymi szukanymi frazami, wklepywałam jedną stałą. Ile razy nie zajrzałam w google tle razy wpisywałam mój zawód przyszłości, którego tak bardzo chcę, a który jest w większości krytykowany.
Wszystkie przeszukiwania internetu skończyły się kiedy skończyłam rozważać lekcję o której pisałam wyżej. Doszłam do wniosku, że chcę pracować z dziećmi, po prostu. Jest wiele małych osób potrzebujących pomocy, a ja CHCĘ być jedną z tych, które mają im pomóc i kropka. O konkretach marzącego mi się zawodu napiszę w innym wpisie bo ten ma przekazać coś więcej...

Jeśli czegoś bardzo chcesz to to masz
Jeśli wykonujesz coś z sercem to zawsze się uda!


Wtedy najbardziej krytyczne opinie Ci w tym nie przeszkodzą.
Bo prawda jest taka, że przy każdym wyborze, zwłaszcza zawodowym większość opinii z którymi się spotkasz będzie brzmiało:
"Nie opłaca się"
"Nie ma pracy"
"Będziesz się męczyć"
"Pensja mała"
"Z takim czymś to nie w Polsce"
Moim zdaniem taka opinia wynika ze zdania osób, które mają małą wiedzę na dany temat, lub które tkwią w czymś do czego zwyczajnie nie są powołane.
Z pewnością nie raz, nie dwa spotkaliście się z narzekaniem innych na swój los. Może i Wy narzekacie? Tylko zastanówmy się z czego to się bierze.
Jeśli przez pół życia chodzisz do pracy, która Cię nie cieszy, jeśli uważasz, że możesz chcieć tylko tego czego inni chcą to naprawdę nie dziwię się bezsensowi Twojego życia.
Nie żyjemy przez rok, ale przez długi (na pozór) okres czasu. Często wykorzystujemy to życie tak żeby nam się opłacało. Bo pieniądze, bo prestiż, bo wyżej. Ja osobiście stawiam na satysfakcje.
Naprawdę wierzę w to, że jeśli czegoś mocno się chce i robi się to z serca to zawsze wyjdzie. I wyjdzie z tego satysfakcja, a pieniądze to już same spłyną.
Czasem popełniamy głupie błędy. Często powtarzanym jest słuchanie opinii ludzi, którzy na dany temat nie mają pojęcia. Każdy wyraża opinie z tego co mu się wydaje. Gdybym chciała słuchać tego co większość mi radzi co do dalszej samorealizacji to musiałabym siedzieć w domu.
Praca z pasji rodzi więcej dobrego niż prestiż z przymusu. Jeśli rozejrzysz się dookoła to z pewnością to dostrzeżesz.
Na swojej drodze w życiu spotkałam dokładnie dwie osoby, które szczerze kochają to co robią. Dwie osoby na setki poznanych, troszkę słabo.
Doskonałym przykładem samorealizacji z miłości do pasji jest też dla mnie pisarka, o której pisałam wyżej. Czy czytając jej książki zaprzeczysz temu, że kocha to co robi?


Wydaje mi się też, że niektórzy ludzie mają w sobie zbyt mało determinacji, zbyt mało wsłuchują się w siebie, a koniec końców stając przed decyzją, przed którą ja staję. Nie mają pomysłu na dalsze życie. Wtedy to praca wybiera ich, nie oni pracę. Wtedy to życie wybiera ich, nie oni życie. Czy można być w takim przypadku zadowolonym z siebie? No nie.
Wsłuchuj się w siebie i stawiaj sobie cele. Nie pozwól, żeby inni Ci je stawiali. Ja przez całe życie chce wyglądać mniej więcej tak

























 Chcę cieszyć się z tego co mam i z tego dlaczego to mam. To jakie jest nasze życie w 80% zależy od nas samych.
We wpisie skupiłam się głównie na pracy, ale każda sprawa którą podejmujemy jest naszym powołaniem. Powołania nie zmienisz na pstryknięcie palca. Żyj w zgodzie z samym sobą i ciesz się wszystkim co robisz. Rób tak, żeby robić to co kochasz <?> Żyj!
Dbaj o to, co masz.

Tak, wiem, że tytuł nie ma wiele wspólnego z wpisem, ale jakby się tak głębiej zastanowić..

Jak jest u Was? Przeważa prestiż czy powołanie? A może tak jak ja stoicie przed jednym z ważniejszych wyborów? Zachęcam do udzielania się w komentarzach!

Na facebook'u napisałam wczoraj o nowym pomyśle na 'tygodnik', jest też wydarzenie do którego nadal zapraszam!



Zostań zdrowym egoistą

Zostań zdrowym egoistą

Jest troszkę późno, a ja jak zwykle w najlepszej porze zabieram się za pisanie. Przed świętami pojawił się tutaj wpis odnośnie postanowień noworocznych. Jeśli nie widziałeś kliknij tutaj. Odnosząc się pokrótce do niego - pisałam tam w większości o bezsensowności postanowień noworocznych, takich no wiecie "od stycznia ćwiczę" czy "od nowego roku piję więcej wody" Głupie to. Osobiście popieram raczej postanowienia ogóle i raczej nie takie, które musisz rozpocząć wraz z początkiem roku.
Koniec 2016r. zmusił mnie jednak do kilku przemyśleń i doszłam do wniosku, że pora coś zmienić, coś bardzo ważnego. 
To, że do kilku wniosków doszłam akurat teraz, wraz z początkiem Nowego Roku to czysty przypadek, ale takie są przypadki - niespodziewane i nagłe.
No więc do rzeczy.
Biorąc nowy i pachnący kalendarz w dłoń po to, by zapisać kolejne terminy na paznokcie i kolejne zapowiedziane sprawdziany bardzo mocno mnie coś uderzyło <nie dosłownie>. Otóż zestawiając terminy "paznokciowe" obok tych "sprawdzianowych" przyszło mi na myśl pytanie do samej siebie:
"A gdzie w tym kalendarzu jesteś Ty i Twoi bliscy?"  


No właśnie.. Ja chyba znów zapomniałam nas tam zapisać.. 

Nie wiem dlaczego akurat w TAMTYM momencie aż tak mnie to poruszyło. Mogę chyba nawet przyznać, że podobna myśl  jakoś pojawiała się już kilka razy, ale nie miałam czasu, a może nie chciałam jej zauważyć. Smutne to. Myślałam, że się popłaczę.

Ciągle jestem zabiegana. Stale coś załatwiam. Jak już mam czas to nie wykorzystuję go dobrze. Nie umiem się zorganizować. Mam problem z czasem. 
Nawet nie wiem jak to dobrze napisać, żeby nie owijać, nie użalać, ale wspomóc siebie i dać NAM do myślenia.

Nie jest fajnie gdy szybko odczytujesz w telefonie wiadomość i zapominasz opisać lub robisz to na drugi dzień. Nie zachowujesz się fair kiedy obiecujesz kolejnej cioci, że wpadniesz w niedziele na kawę, a i tak nic z tego bo sterta sprawdzianów w kolejnym tygodniu. Nie jest w porządku wobec samego siebie kiedy pomimo natłoku spraw do załatwienia bierzesz na siebie kolejne i wpisujesz je do swojego kalendarza. To nie w porządku, że nie dajesz swojemu organizmowi odpocząć tylko dlatego, że chciałabyś zrobić wszystko naraz - nieważne czy chodzi o szkołę, książę do przeczytania czy o obce osoby dla których zobowiązałaś się coś zrobić. Smutne jest to, że zapominając o sobie, zapominasz o bliskich i tak naprawdę nie widzisz, że zyskując coś materialnego tracisz to, czego odzyskać nie możesz. Tracisz czas.

Zdaję sobie sprawę jak dużo czasu tracę. Nie będę pisać tutaj  w czasie przeszłym bo to stukam na klawiaturze to obecny stan rzeczy.  Naprawdę dużo ucieka mi przez palce. Tak czasem myślę, że gonię. Za szkołą, za korzyściami, za przejmowaniem się problemami ludzi, z którymi nawet spotkać się nie miałam okazji. Zapominam przy tym o tych, którzy są blisko, których widuję codziennie, których powinnam widywać częściej, zapominam o sobie.
To naprawdę smutne.

Gonisz.
Obecnie modna jest samorealizacja i gonienie za kolejnymi osiągnięciami. Szczerze popieram rozwój i inwestowanie w siebie, ale zaczęłam zauważać, że niektórzy chcąc dogonić każdy cel po prostu zapominają żyć. Nie mają czasu na banalne rzeczy i zwykłą codzienność, która każdemu z nas jest mega potrzebna. Każdy z nas czuje się lepiej gdy może poświęcić chociaż godzinę na dobrą kawę ze znajomymi bez żadnych wyrzutów sumienia, że stracił 60 min. w których mógłby przecież dalej inwestować w swoją pracę/siebie.
Istnieją sprawy satysfakcji i uznania, ale są też sprawy duchowe, do których warto przykładać się równie mocno.
Nie popieram lenistwa, wręcz nim gardzę. Zaczęłam jednak dzielić lenistwo na pewne kategorie: takie dobre lenistwo - dla siebie oraz to, w którym nie robisz kompletnie nic. To lenistwo dla siebie opiera się na wsłuchiwanie się w to co krzyczy Twoje 'duchowe wnętrze', nie to które każde Ci znowu się spełniać.
Kiedy zechcesz na opór gonić za kolejną materialną rzeczą zastanów się, czy warto biec aż tak szybko. Coś materialnego rzadko szybko ucieka, za to Ty, ludzie i przyjemność z ich obecności tak.

Czasem tracąc tracisz. 


Facebook, instagram, snapchat. Nieraz spędzasz tam większość swojego czasu w ciągu dnia.
Zastanawiałeś się kiedyś po co?
Mój chłopak często opieprza mnie kiedy kolejny raz biorę do ręki telefon. Dostaję kolejną i kolejną burę za to, że "przecież bez telefonu ani rusz!" Tak naprawdę nie muszę sprawdzać facebook'a co 5min. - czasem jednak to robię. Przyłapuję się na tym, że robię to nawet będąc z kimś, rozmawiając. To niezbyt grzeczne.
Żyłam w przekonaniu, że przecież to ok. Przecież słucham, odpowiadam, mam kontakt z rozmówcą. Kiedy jednak zagłębiałam się w sprawę tego o czym teraz piszę, zauważyłam że tracąc czas na przeglądanie telefonu tracę okazję do zobaczenia tego jak ktoś się uśmiecha, w jaki sposób mówi. Taka okazja może się nie powtórzyć. To małe rzeczy, ale małe rzeczy są czasem najważniejsze.

Niekiedy zamykasz się w pokoju, odpalasz komputer i zapominasz o świecie. Gra staje się najważniejsza, a Ty nawet dobrze nie ogarniasz co się dzieje poza ekranem komputera. Czy to nie zbyt duża strata czasu? Przecież można go wykorzystać lepiej!
Czasem mówimy, że gry, książki, nauka to pasja, potrzeba, pieniądze i samorealizacja. Ale czy nadużywanie tego nie sprawia, że tracisz czas bo to by stracić czas dla innych, bądź tylko dla siebie?

Więc co ja właściwie chcę przekazać?

Wbrew własnego sprzeciwu odnoście postanowień noworocznych mam tam jakieś swoje, ogólne.
Jednym z nich jest czas dla siebie, bo bez niego nie znajdę go dla innych.
Chcę spędzić życie tak bym była zadowolona z siebie i wręcz miała się czym chwalić przed samą sobą. Na pierwszym miejscu muszę jednak postawić przede wszystkim siebie i tych, którzy są blisko.
Nie chcę przejść obok swojego życia obojętnie, bez osiągnięć i celów. Nie chcę też przejść obojętnie obok życia ludzi których kocham. Dlatego celem roku 2017 mianuję czas przede wszystkim dla siebie, abym mogła zagospodarować go też dla moich bliskich.
Niech ten rok będzie czasem na wsłuchanie się w to, czego życzy sobie moje duchowe wnętrze. Chcę zatrzymać się w obecnym czasie i przede wszystkim czerpać z chwili, nie z osiągnięć.
Wbrew modzie i przekonaniom w tym roku nie postawię samorealizacji na pierwszym miejscu.
Postawię na nim siebie, aby przekonać się czego tak na prawdę chcę.
Postawię na nim ludzi, których kocham, aby czerpać z ich obecności jak najwięcej.
Dołącz do mnie. ;)

Pozdrawiam! :)


Problemy z cerą i mój sposób na ich zwalczanie.

Problemy z cerą i mój sposób na ich zwalczanie.

Jakiś czas temu miałam problemy z cerą. Nie były one wielkie, ale jak dla każdej kobiety stanowiły problem. Próbowałam wielu sposobów żeby zwalczyć każdą kolejną krostę i koniec końców udało się. 
Dzisiaj jednak problem jest podobny. Poniekąd z mojej winy ponieważ przestałam zwracać większą uwagę na pielęgnacje twarzy i skupiłam się raczej na "powierzchowności" jej wyglądu.;/
Z racji tego, że już przechodziłam przygodę z każdym pryszczem, a każdą tą przygodę muszę przejść jeszcze raz, postanowiłam przedstawić Ci swoje sprawdzone sposoby. Może coś przyda się i Tobie?

Dla mnie fundamentem działania jest działanie od wewnątrz. Każdy problem zaczyna się w "środku"czegoś, a sprawy cery nie są wyjątkiem. Za radą znajomej sięgnęłam po czystek.
Działanie ziół jest potwierdzone od dawna, ale w przypadku czystka zaskoczyła mnie szybkość i przede wszystkim skuteczność działania.
Po początkowym stosowaniu szczerze trochę się przeraziłam z powodu zwiększonej ilości syfów na twarzy. Jak większość ludzi zasięgnęłam rady w internecie i dowiedziałam się, że to normalne początkowe działanie. Trzeba to przeżyć żeby działanie było skuteczne. Nie każdy reaguje tak samo, ale jeśli i Tobie się zdarzy to pamiętaj, że to naturalne. Dzieje się tak dlatego, że nasz organizm pod wpływem składników ziółka pozbywa się tego czego pozbyć się musi. Dalsze picie zioła skutkuje niemal brakiem niedoskonałości.
Ja osobiście kończę dzień naparem, są też tacy którzy go nim zaczynają. Mogę też dodać, że czystek jest czymś czego nie da się przedawkować w użyciu, ale z tego co mi wiadomo dobrze jest pić najwyżej dwie szklanki dziennie (ja piję jedną i jest ok). Jeśli chcesz zwiększyć skuteczność bądź nie lubisz specyficznego smaku tego napoju - możesz również przemywać twarz wacikiem zamoczonym w naparze. Działanie również jest widoczne, ale raczej nie aż tak.
Wpis jest o problemach z cerą i tak przedstawiam stosowanie naparu. Jednak czystek ogólnie chroni organizm i oczyszcza go z toksyn, ma działanie bakteriobójcze i przeciwwirusowe.
Przesyłam link do rozszerzonego działania ziółka. Kliknij tutaj


 Kolejną rzeczą bez której się (jak dla mnie) nie obejdzie jest maść cynkowa ( za ok 3zł!)
Jeśli już coś wyskoczy, a nie daj Bóg postanowisz to rozdrapać koniecznie miej ją pod ręką. Jak dla mnie ma świetne i przede wszystkim szybkie działanie. Krosty jak krosty, ale u mnie oprócz tego w przeziębieniu pojawia się opryszczka. Jeśli czuje, że coś ma zamiar wyskoczyć mi na ustach - od razu smaruję 'podejrzane' miejsce. W efekcie działanie maści powstrzymuje cokolwiek zanim to wyjdzie na wierzch. Działanie na krosty - jak możesz się domyślić - jest podobne. Nie stosuję, żadnej cebuli, nie przemywam polopiryną, nie nakładam soku z cytryny na 'uszkodzone' miejsce. Smaruję maścią cynkową i wiem, że będzie ok.
Co do stosowania maści to nie wchłania się ona jak w przypadku niektórych preparatów. Także polecam ją raczej wetrzeć niż nałożyć. Więcej w tym przypadku nie oznacza lepiej także weź mniejszą ilość i wsmaruj, a działanie i tak zobaczysz.


Ważne równie mocno jak picie wody jest stosowanie kremu. Woda nawilży od wewnątrz (chociaż ja często zapominam o dostarczaniu jej w odpowiedniej ilości mojego organizmu), a krem na zewnątrz.
Kremem, który stosuję  jest o ten:
|
i jak wszystko w tym wpisie Polecam! Ja osobiście cenię go za to, że jest dostosowany do mojej skóry i nie powoduje (jak w większości innych kremów) uczulenia. Poza tym jest mega wydajny - dla mnie jedno pudełeczko wystarcza na około 4 miesiące, może nawet więcej. Nie jest też drogi bo kosztuje 10zł. Ja zawsze lecę na przeceny do hebe i tam kupuję go za zaledwie 5zł. Wydać tyle na krem mający wystarczyć na aż tak długo to bajka.
Poza niską ceną, brakiem uczulenia i wydajnością jego zaletą jest kojące działanie. Naprawdę.
Szybko się wchłania i przyśpiesza gojenie się niechcianych krostek. Jak dla mnie rewelka, serio.
Z resztą pomijając krem do twarzy to ogólnie produkty firmy Green Pharmacy są świetne tyle, że niektóre w kwestii kosztów wypadają gorzej, za to skuteczność mają tak samo dobrą.


Wpis nie będzie długi jak widzicie, ponieważ chcę pokazać w nim tylko to co sama sprawdziłam. Jak dla mnie wszystko to wystarczy. Oprócz tego czasem stosuję maseczki zwężające pory (polecam z te z firmy avon) czy wygładzające (polecam te z firmy ziaja). Peeling również jest nieodłączny i również staram się go stosować.
Pamiętaj, żeby mniej więcej rozpracować czego bardziej potrzebujesz, czego mniej. To co wymieniłam można stosować razem chyba, że chodzi o maść - tutaj raczej poczekaj aż krem się wchłonie (przynajmniej ja tak robię :D)


Pielęgnacja twarzy jest bardzo ważnym elementem - to taka wyjściowa część ciała przecież!
Jak dla mnie nieporozumieniem jest zatykanie niedoskonałości podkładem zamiast walki z nimi. Dlatego zachęcam do czasowej rezygnacji podczas opisanej przeze mnie 'kuracji' <jakie to profesjonalne>. Na swoim przykładzie mogę potwierdzić skuteczność działania dlatego proponuję na ten czas po prostu rozstać się z dużą ilością tapety.
Poza tym zadbaj o to, aby zwrócić uwagę co jest przyczyną wyskakiwania krostek. Może podkład, miesiączka? Po szkoleniu firmy avon, zaczęłam sprawdzać każdy krem i podkład, który chcę zastosować smarując nim okolice za uchem. Jeśli za uchem nic nie wyskoczy to na twarzy również! :P

A może i Ty masz jakieś sposoby na walkę z niedoskonałościami? Podziel się nimi w komentarzu!
Pozdrawiam.:)

LOREM IPSUM DOLOR

Copyright © 2014 Ilunga Blog , Blogger